Serwis używa cookies. Wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zapoznaj się z polityką cookies. x

Na Karaibach fajnie jest

15.03.2015

Z pamiętnika oficera co zwykł być szkieletorem, cz.2

Zaobserwowano niezwykłą przemianę części załogi. Zamiast wypłynąć pontonem do ostatniego naszego karaibskiego portu by zgłosić swoją obecność rodzicom, zorganizowali sobie huśtawkę z fok rei. Pomysłowością wykazywał się Antek, który próbował różnych form skoku, kończąc zwykle tak samo, czyli na żabę w wodzie. Swoje umiejętności pokazała także jedna z trzech Zuz, która wykonała szpagat na linach i usilnie próbowała salta. Niestety jej nie wyszło, ale okazało się, że mamy tutaj dziewczynę gumę. Na razie o tym fakcie nie informuje bosmana, bo to człowiek pracy i z przyjemnością wykorzystałby rozciągliwość Zuzy, zaganiając ją do najrudniejszej roboty.

Jedna z takich prac przypadła w udziale Wojtkowi i Tymkowi. Należało wyszorować burty, bo po cumowaniu przy kei na Dominice, wyglądały na bardzo zaniedbane. Obaj panowie nie wiedzą jeszcze co to ciężka fizyczna praca, bo nie obeszło się bez szemrania pod nosem na żeglarski los. Trudno też im się dziwić, bo przecież przez paręnaście dni nie będziemy widzieli lądu, a więc jest z czego korzystać. Chłopaki mieli szczęście, bo bosmanowi udało dodzwonić się do domu, więc był w dobrym humorze i w okolicach godziny 16 zezwolił im zejść z pokładu. Co szybko wykorzystali, by tylko nikt nie zmienił zdania.

Przed Atlantykiem załogom pozwolono zrobić pranie. Dwie wachty uporały się z tym zadaniem dość sprawnie, ale trzecia nie umiała się dogadać. Wszystkim zależało bardziej na zejściu na ląd niż wypraniu rzeczy. Co dziesięć dni wachty rotują, więc pierwsza staje się drugą, druga trzecią, a trzecia pierwszą. Ten zespół żeglarzy odpowiedzialny był za manewry na rufie, a tam jest zaledwie sześć lin do ciągnięcia. Słowem mieli wakacje, a te potrafią rozleniwiać. Teraz jednak to się zmieni, bo Mały nie lubi głupich pytań, nierobotnych, guzdrzenia się, nieznajomości lin i w ogóle mało co lubi. Zapowiada się zatem ciekawe zderzenie z rzeczywistością. Kto wyjdzie zwycięsko? Oby wszyscy.

Na początku tego słowa pochwaliłem część załogi, ale właśnie okazało się, że przedwcześnie. Zeszli do portu i znów zamiast podziwiać wyspę, poszli na interneta. Co gorsza większość pobiegła dożywić się w McDonald’s. Nie mam ochoty komentować zwyczajów żywieniowych tej młodzieży, bo sam dzieci nie mam. Ale do pioruna.... McDonald’s na Karaibach! Naprawdę?

Stefan Wroński

P.S. Chciałbym w ostatnim słowie przed Atlantykiem wymienić tych odważnych, którzy skorzyczli z bukszprytu, a to wymaga śmiałości: Marcelina, Zuza, Klaudia, Szymek, Artur, Maks, Antek, Piotr (Prezes). Mam nadzieje, że o nikim nie zapomniałem. Jeżeli tak to mi przypomną. Gratuluje!!! J