Serwis używa cookies. Wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zapoznaj się z polityką cookies. x

Z pamiętnika IV oficera, co zwykł być w szkielecie

24.04.2015

Nie wieje już drugą dobę. Kapitan w każdym zdaniu skierowanym do oficerów mówi o przeklętym wyżu nad Anglią, który wyssał wiatr i żadnej pociechy w życiu nie ma. Działo się to na wysokości Biskajów. Studiowanie prognoz pogody w nawigacyjnej to bardzo połuczająca nauka. W ostatnich dniach wynikało z niej jednak, że metereolog czy inny szaman uparł się na nas i kreślił na przysyłanych mapach puste pola. Co robić? Modlić się? Zbroić w cierpliwość? Jako czwarty oficer poszedłem spać. I tutaj chciałbym szanownym czytelnikom opowiedzieć trochę o kajutowaniu. To bardzo przyjemne słowo, a polega na zaszyciu się głęboko w koję, tak by nikt nie widział. Najlepiej gdy jest przechył w dobrą stronę, czyli dobijający do burty. Taki załogant siedzi w swojej koi, przykryty kołderką i śpi. Chrapie, daje się ponieść snom. A potem można o tych snach opowiedzieć i to też jest przyjemne. Wcześniej niektórzy się pomodlą, albo jakiś rytuał wykonają, byle nie było alarmu, gdy oni wypoczywają. Gdy już Morfeusz przytulił mnie zgrabnie do siebie, słyszę krótki alarm i kapitana:

- Wszystkie dziewice na pokład, wszystkie na pokład!

Czyżby sięgnął po stary żeglarski zwyczaj? To całkiem możliwe. Żadna z osób pod pokładem się nie ruszyła, bo po chwili jest nowy komunikat.

- Wszystkie  dziewczyny na pokład!

Tam gdzie damy, tam i ja. Wszystkie mają zaraz podrapać piętę grot i fok masztu. Może gdyby to był początek rejsu, to rozkaz nie zostałby wykonany, ale że jest to już końcówka, nikt nie zaprzecza nawet najbardziej niedorzecznym rozkazom dowódctwa. Dziewczyny ustawiły się w kolejce i drapią. Same się śmiały z tego głupiego żartu. Zaraz też poszedłem skończyć sen. Nie dane było mi kojowanie. Niecała godzina i wiatr się wzmógł. Alarm! Postawiliśmy wszystkie żagle. Po półtorej godziny musieliśmy połowę zrzucić. W końcu zostaliśmy na tych podstawowych żaglach, bo znów wiała ósemka. Kapitan odtąd z przerażeniem, ale i dumą spogląda na nasze chopinowe damy.